Portal poświęcony św. Andrzejowi Boboli

Piątek, 4 października 2024         
Piątek, 4 października 2024         

Rocznica męczeństwa św. Andrzeja Boboli

16 maja obchodziliśmy 367. rocznicę męczeńskiej śmierci św. Andrzeja Boboli. Publikujemy fragment książki „Boży wojownik. Opowieść o św. Andrzeju Boboli”, opisujący okoliczności śmierci jezuity.
Męczeństwo św. Andrzeja Boboli. Grafika z życiorysu napisanego przez ks. Hironima Kajsiewicza CR, wydanego w Paryżu w 1854 r.

Ucieczka

Na początku maja we wspólnocie jezuitów w Pińsku zapadła decyzja, że współbracia najbardziej znienawidzeni przez prawosławnych, czyli o. Andrzej Bobola i o. Szymon Maffon, powinni opuścić miasteczko i przeczekać czas terroru w jakichś spokojniejszych miejscach. Ojciec Maffon znalazł schronienie w Horodcu, gdzie posługiwał w parafii diecezjalnej. Niestety wkrótce okazało się, że kryjówka nie jest bezpieczna. 15 maja na plebanię napadł przejeżdżający w pobliżu oddział pułkownika kijowskiego Antona Zdanowicza. Kozacy, nazywani od imienia dowódcy antonianami, nie zadowolili się zamordowaniem o. Maffona, ale dali upust swojej zwyrodniałej fantazji. Rozebrali go i przybili gwoździami do ławy. Zaciskali mu na głowie powróz tak, że oczy zakonnika wychodziły na wierzch. Zdarli mu skórę z piersi i pleców i polewali ciało ukropem. W końcu dobili go szablą. Po tej zbrodni oddział ruszył do Janowa Poleskiego i następnego dnia urządził tam rzeź katolików i żydów.

Niespełna sześćdziesięciosześcioletni o. Bobola ukrywał się w tym czasie w majątku Peredyła, leżącym cztery kilometry od Janowa Poleskiego, we dworze szlachcica o nazwisku Przychocki. 16 maja, kiedy w Janowie trwały mordy, ktoś doniósł Kozakom, że w pobliżu znalazł schronienie o. Andrzej Bobola, znany duszochwat, który wielu prawosławnych doprowadził do przejścia na katolicyzm. Jeszcze tego samego dnia dowódca wysłał niewielki oddział z rozkazem ujęcia jezuity i doprowadzenia go do Janowa. Prawdopodobnie w tym czasie do Peredyły dotarły wieści o sytuacji w miasteczku, bo Kozacy zastali o. Bobolę na wozie, uciekającego przed niechybną śmiercią. Działo się to tuż po południu. Była uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego. Na widok Kozaków woźnica Jan Domanowski (pracował później w jednym z jezuickich domów jako służący i często opowiadał o tym zdarzeniu) porzucił wóz i uciekł do lasu. Ojciec Bobola został na miejscu i tylko półgłosem polecał się Bogu. Zapewne uznał, że nie ma szans na ucieczkę.

Nawracanie na prawosławie

Na to, co wydarzyło się w kolejnych godzinach, patrzyło kilka, a momentami nawet kilkadziesiąt osób. Ich bezpośrednie relacje nie zostały wprawdzie spisane, ale w 1719 roku, podczas przygotowań do procesu beatyfikacyjnego o. Boboli, zebrano na piśmie zeznania ludzi, którzy słyszeli słowa naocznych świadków. Opowieści różniły się jedynie w szczegółach, na przykład dotyczących kolejności niektórych męczarni zadanych zakonnikowi, ale zasadniczo były zgodne. Możemy więc powiedzieć, że wiemy dobrze, jak wyglądały ostatnie chwile życia św. Andrzeja. Najbardziej szczegółowy opis, sporządzony na podstawie zeznań świadków, zamieścił jezuita o. Marcin Czermiński w książce z 1922 roku Andrzej Bobola: jego życie, męczeństwo i kult. Niełatwo się to czyta.

Kiedy Kozacy otoczyli o. Bobolę, oddali konie pod opiekę Jakubowi Czetwerynce i zajęli się „nawracaniem” jezuity na prawosławie. Najpierw namawiali go i mu grozili. Potem obnażyli go i przywiązawszy do płotu, skatowali nahajkami. Bili go po twarzy tak mocno, że stracił kilka zębów (brak górnych przednich zębów to pierwsza rzecz, która się rzuca w oczy, kiedy ogląda się relikwie św. Andrzeja Boboli w jego sanktuarium w Warszawie). Potem przywiązali go między dwoma końmi i popędzili do Janowa Poleskiego. W czasie tej czterokilometrowej marszruty niemłody kapłan czasami nie nadążał za końmi i upadał, więc poganiali go razami nahajek, lanc i szabel. Po tych ostatnich zostały mu głębokie rany na lewym ramieniu.

Kiedy skatowany Andrzej dotarł do Janowa, został oddany w ręce starszyzny kozackiej, która przywitała go drwinami i szyderstwami. Krzyczeli: „To ten Polak, ksiądz rzymskiej wiary, który od naszej wiary odciąga i na swoją nawraca!”. Jeden z nich uderzył go szablą w głowę, ale Bobola odruchowo zasłonił się prawą ręką, więc nie zginął na miejscu, tylko został dotkliwie zraniony w trzy palce. Egzekucja ściągnęła wielu gapiów. Kozacy sprowadzili także miejscowego proboszcza unickiego, Jana Zaleskiego, i przywiązali go do płotu, żeby jego również zamęczyć. Jednak kiedy byli zajęci znęcaniem się nad o. Bobolą, jakaś litościwa dusza przecięła sznur, którym był skrępowany ks. Zaleski, i proboszcz niepostrzeżenie uciekł.

Okrucieństwo bez precedensu

Oprawcy zawlekli więc samego Andrzeja do stojącej na rynku szopy, która służyła mieszkańcom miasteczka za rzeźnię. Rzucili go na stół rzeźnicki. Wokół szopy zgromadziło się kilka osób, które oglądały kaźń przez okna i szpary między deskami w ścianach. Kozacy najpierw zrobili wieniec z młodych gałązek dębowych i ściskali jezuicie głowę. Potem przypiekali mu ciało ogniem, namawiając go do zaparcia się wiary. Kiedy odmawiał i wzywał ich do nawrócenia, pobudzało ich to do jeszcze większych okrucieństw. „Tymi rękami mszę odprawiasz, my cię lepiej urządzimy!” – krzyczeli i wbijali mu drzazgi pod paznokcie. „Tymi rękami przewracasz karty ksiąg, my ci skórę odwrócimy!” – i zdarli mu skórę z rąk. „Ubierasz się w ornat, my cię lepiej ozdobimy. Masz za małą tonsurę, my ci wytniemy większą” – i zdarli skórę z piersi i głowy.

Odcięli mu wskazujący palec lewej ręki i końce dwóch innych palców. Wykłuli mu prawe oko i zdarli skórę z pleców, a rany posypali kłującymi plewami. Odcięli mu nos i wargi i wbili szydło rzeźnicze w klatkę piersiową. Ojciec Bobola wśród jęków wzywał Pana Jezusa i Matkę Bożą. Wycięli mu więc otwór w karku, wydobyli język i odcięli go u nasady. Potem powiesili św. Andrzeja u sufitu głową w dół, a kiedy ciało drgało w konwulsjach, naigrawali się: „Patrzcie, jak Lach tańczy!”. W końcu odcięli sznur i dobili o. Bobolę dwukrotnym cięciem szablą w szyję. Stało się to około godziny piętnastej.

W aktach procesu prowadzonego przez Kongregację do spraw Świętych Obrzędów zapisano w 1739 roku, że kongregacja nigdy w swojej historii nie rozpatrywała tak okrutnego męczeństwa.

Św. Andrzej Bobola pojmany przez kozaków
Muzeum św. Andrzeja Boboli w Warszawie.
Redakcja
Opublikowano: 16-05-2024