Andrzej Karpiński w sposób szczególny podszedł do obrazu św. Andrzeja Boboli - patrona Polski, który jest również jego patronem.
Sylwetka
Podobnie jak przy tworzeniu innych obrazach, zapoznał się z dotychczas istniejącymi wizerunkami świętego. Rozpoczął od przeglądania „bobolików”, czyli pamiątek związanych z kultem męczennika w wirtualnym muzeum św. Andrzeja Boboli w Czechowicach-Dziedzicach. Wśród zbiorów kolekcjonera Jerzego Gizy dominowało kilka powtarzających się przedstawień. Artysta zauważył, że często jeden wizerunek krążący w obiegu drukarskim był modyfikowany lub „upiększany” na siłę. Natomiast współczesne obrazy olejne, zdobiące wiele kościołów, są niestety zwykle dziełami amatorskimi. Często nie przedstawiają zgodnego z opisami wyglądu postaci, ubioru lub atrybutu.
Dlatego uwagę autora zwróciły XVIII-wieczne miedzioryty opublikowane w cyfrowym archiwum Biblioteki Narodowej. Zawierały wiele detali potrzebnych do jego pracy. Jednak faworytem okazał się miedzioryt opublikowany na stronie internetowej Kolegium Bobolanum, Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie. Grafika, a właściwie scenka rodzajowa przedstawiająca tortury męczennika, podpowiedziała mu wszystko, czego potrzebował. Autor miał już pewność co do stroju jezuity, pociągłych rysów twarzy, drobnej postury i dłuższej, lekko potarganej fryzury. Jedyną niezgodnością w miedziorycie były tureckie, a nie kozackie, szable.
Portret
Wizerunek św. Andrzeja Boboli miał być wyeksponowany we Włocławku pod krzyżem głównym, przy scenie-ołtarzu. Zatem Andrzej miał być jednym z najbardziej widocznych męczenników. Autorowi zależało na wierności odtworzenia twarzy. Główną inspiracją portretową była miniaturowa reprodukcja obrazu z ok. 1935 roku nieznanego autora. Drugą inspiracją był obraz z ok. 1711 roku znajdujący się w Muzeum św. Andrzeja Boboli w Warszawie.
Przedstawienia te były anatomicznie spójne z wcześniej opisanym miedziorytem. Zgadzał się też wizualnie wiek 66-letniego mężczyzny. Zaczerpnął z nich trójkątną twarz, wąski nos i usta, lekką opuchliznę dolnych powiek, czyli tak zwane worki pod oczami, oraz szeroko i błagalnie ułożone brwi. Zaczerpniętym elementem był także wzrok skierowany w górę, powodujący lekkie zmarszczenie regularnego czoła. Natomiast oczy, ucho, fryzurę i część zarostu przeniósł autor z własnej twarzy. W tym celu wykonał sobie serię zdjęć, aż udało mi się uzyskać wyraz twarzy maksymalnie zbliżony do oryginału. Dzięki temu kluczowe elementy portretu miały ostrość pozwalającą na druk wielkoformatowych obrazów.
Atrybuty
Po namalowaniu szaty jezuickiej oraz dłoni trzymającej krucyfiks artysta zajął się resztą obrazu. Głównym atrybutem św. Andrzeja Boboli była jedna lub dwie szable przebijające jego szyję, których pchnięcia zakończyły okrutne tortury zadawane przez Kozaków. To i tak delikatny symbol męczarni człowieka obdzieranego ze skóry. Długo autor szukał typowej szabli kozackiej. Powinna mieć otwartą rękojeść i wąską głownię. Niestety żadne historyczne ilustracje tego nie potwierdzają. Kozacy używali różnej broni białej. W tamtych czasach dobra broń nie była często zmieniana. Jednego typu szabli używano nawet przez sto lat lub dłużej. Kozackie szable były mieszaniną zdobycznej broni ruskiej, tureckiej i polskiej. Dopiero z szabli czerkiesko-kaukaskiej wykształciła się popularna jednosieczna, typowo kozacka „szaszka”. Aby można było dokonać głębokiego pchnięcia szablą, pióro głowni musi być obusieczne, a to rzadkość w szablach przeznaczonych do zadawania cięć. Po dociekliwych poszukiwaniach autor znalazł wreszcie szablę najbardziej zbliżoną do tych z dawnych ilustracji. Na potrzeby całości grafiki połączył ją z szablą polską, z ruską głownią i z grawerowanym napisem „Boże, zbaw Polskę”. Napis miał symbolizować ofiarowanie Bogu męczeństwa św. Andrzeja Boboli.
Gdy twórca przesłał do zleceniodawcy projekt obrazu z wbitymi w szyję szablami i cieknącą krwią, zatelefonowano do nie niego i powiedziano: „Andrzeju, no nie, tak nie może być, ludzie się nie skupią! Wystarczy jedna szabla obok męczennika”. Tej „interwencji” zawdzięczamy ostateczną wersję obrazu.
Dziękujemy Panu Andrzejowi Karpiński za nadesłanie materiałów, na podstawie których powstał ten artykuł. Dziękujemy również za zgodę na publikację opisywanego portretu w naszym portalu.
Inspiracje.
Studium twarzy.
Studium ubioru i atrybutów.